Sen, zwiastun transformacji

Miałem sen...

Byłem z rodziną i z kilkoma bliskimi przyjaciółmi. Mieliśmy świadomość, że od transformacji dzielą nas już tylko dni lub godziny. To się po prostu czuło w powietrzu – fluktuacje pola magnetycznego były wyraźnie wyczuwalne. Wiedzieliśmy, że wkrótce nastąpi przesilenie. Rozumieliśmy, że w tym specyficznym czasie nie powinniśmy się rozdzielać (wyjazdy, podróże). Wiedzieliśmy też, że kiedy pole zacznie się zmieniać, powinniśmy schronić się w miejscach, które zapewnią  ochronę przed czasowo niekorzystnymi warunkami zewnętrznymi. Spojrzałem na sufit. Staliśmy w czymś w rodzaju katedry o łukowym sklepieniu. Pomyślałem: „to jest dobre miejsce, zapewnia energetyczną ochronę”.

Obudziłem się z głębokim przeświadczeniem, że właśnie wchodzimy na ostatni odcinek naszej dalekiej podróży. Odcinek od dawna wyczekiwany. Wrażenie było tak silne, że pozostało ze mną do końca dnia. Wraz z nim rozpoznanie tego co jest ważne, a co nie warte zachodu.

Kochani, to nie jest jakiś nieokreślony i nieskończenie odległy czas. W okres bezpośrednio poprzedzający transformację wchodzimy już teraz. Najwyższy czas poważnie zastanowić, czy to za czym być może dziś usilnie zabiegamy, będzie dla nas miało za kilka lub kilkanaście miesięcy jakikolwiek sens. Jeśli nie, to proponuję się skupić na tym, co jest najistotniejsze.

Co jest najistotniejsze?

Niech każdy znajdzie własną odpowiedź...