Temat zbłąkanych dusz, które wymagają odprowadzenia wciąż powraca na nasz portal. Najwidoczniej jest ku temu potrzeba. Oto kontynuacja. Nasza koleżanka, Iwona Rudnik znana Wam już z publikacji Na Krańcach Świata, pojechała ostatnio na wycieczkę. Taką zwykłą turystyczno – krajoznawczą wycieczkę z mężem. Okazało się jednak, że przeznaczenie miało wobec Iwonki znacznie poważniejsze plany...
15 marca 2014
Chociaż pogoda była brzydka, deszczowo i wietrznie, postanowiłam zobaczyć wiatraki-koźlaki w Wielkopolsce. Kaprys, chęć zwiedzania czy może próba przywołania mnie do tego miejsca?
Rozpoczęłam od zamku w Rydzynie, bardzo piękne miejsce z pięknymi salami opisujące cztery pory roku, czy salą morską, a w niej Syreny, hippokampy.
I w tym właśnie miejscu, (a właściwie wokół) dusze zwierząt poprosiły o odprowadzenie.
Wiatraki w Osiecznej, kiedyś było ich tam szesnaście, najstarszy z 1761 roku. Oprowadzają nas wspaniali właściciele tego miejsca. Cudownie opowiadający Pan Jarek, polecam Wam kochani to miejsce, warto tam zajrzeć. Właściciele zgromadzili mnóstwo pięknych, starych, piastowskich rzeczy, które służyły do użytku codziennego, jak chociażby nożyce, o bardzo podobnym kształcie do dzisiejszego. Dwa wielkie wiatraki (trzeci, który jest widoczny) należy do innego właściciela, z pięknymi „duszami”. Jeden przyjazny, drugi jak twierdzi Pan Jarek trochę straszy i mniej przyjazny, co często zauważają zwiedzający. Odszedł kiedyś w nim właściciel młyna i niektórzy uważali, że to dlatego...
Zdarzyło się też, że Pan Jarek miał wypadek, z którego ledwo uszedł z życiem (widocznie ma jeszcze dużo w tym życiu do zrobienia). Zastanowiło mnie to. Jak to możliwe, że ktoś taki jak Pan Jarek, mający dziadka młynarza, człowiek ratujący wiatraki ucierpiał spadając ze schodów wiatraka? Dlaczego tak się stało?
Jest też w przygotowaniu młyn wodny. Żona właściciela piecze pyszne ciasto, a zwiedzający otrzymują pyszne chlebki w koszyczkach. Miejsce wymarzone, które przypomina nam o naszych korzeniach i tożsamości. Ja byłam tam po raz pierwszy. A jednak to miejsce miało tragiczną przeszłość… Były tu wprawdzie potyczki za czasów powstania wielkopolskiego, ale to jeszcze nie było przyczyną otaczającej to miejsce specyficznej aury.
Cofnijmy się do średniowiecza. Okazuje się, że tu, gdzie później postawiono wiatraki, było wzgórze szubieniczne! Służyło ono przez wiele lat do uśmiercania wielu ludzi. Oczywiście byli też i kaci. Jeden z nich wykonywał swoje usługi przez trzydzieści lat. Jeśli trafiał na kogoś bardziej zamożnego potrafił zaproponować szybsze, łagodniejsze odejście w jego rękach w zamian za drogie odzienie. Lubił wywoływać strach u miejscowych, sprawiało mu przyjemność dręczenie ludzi. Katów było kilku.
Nieco niżej jest zarośnięte jeziorko, tam wykonywano wyroki na kobietach. Były piękne, mądre, ale nie potrafiły poradzić sobie w tych trudnych czasach. Były zaszywane w skóry i wrzucane do wody.
Znów jesteśmy w marcu roku 2014r. Kobiety wraz z nienarodzonymi dziećmi prosiły o pomoc i pięknie odchodziły. Natomiast dusze ze wzgórza zaczęły odchodzić dopiero po kilkunastu minutach medytacji. Trwało to dłuższą chwilę zanim blask Światła pomógł im przejść do Świątyni Światła. Istoty opiekujące się mną poprosiły o czas, była godzina 14:00, chciały żebym usiadła do wieczornej medytacji i zobaczyła czy dusze ciągle jeszcze odchodzą - jeśli tak to miałam to przedłużać.
Kochani ! Odejście trwało trzy doby! Dopiero po zakończeniu procesu to miejsce zajaśniało!
Wracając w kierunku Wrocławia zajrzałam do Gostynia, a właściwie do Głogówka, skąd z daleka widać było potężną Bazylikę na Świętej Górze. Miejsce kultu, sądzę, że jeszcze z czasów pamiętających głagolicę.
Miejsce piękne, ale wcale nie odebrałam go przyjaźnie gdyż miało dziwną energię. Do tego jeszcze krypta, do której weszliśmy, gdzie stały trumny z ciałami zakonników, którzy odeszli. Nie wiem dlaczego te trumny, przynajmniej niektóre z nich były porozrzucane, a niektóre otwarte. Usłyszałam prośbę ze strony dusz. To miejsce również przechodziło do Światła przez dwie doby.
Jeśli będziecie w miejscach, w których wyczujecie potrzebę pomocy, zróbcie to, albo przynajmniej spróbujcie. Nie zdarzyło mi się jeszcze, żeby czas odprowadzania dusz trwał tak długo w jednym miejscu.
Trwało to widocznie tyle ile było trzeba. Jak widzicie każde miejsce prosi o pomoc i ma swój czas na zmiany.
Przesyłam moc pozdrowień i miłości
Iwona (link do kontaktu mailowego)
Odprowadzanie dusz to bardzo obszerny temat, który w ostatnich artykułach został zaledwie napomknięty. Wiele osób pyta się, jak to robić. Odpowiedź jest prosta:
Najlepiej słuchać się intuicji. Nie ma jednej sprawdzonej metody jako recepty dla wszystkich. Każdy robi to w swój unikalny sposób i ten sposób każdy z Was powinien odkryć. Dam Wam przykład z własnej praktyki. Kiedy odeszła nasza suczka, owczarek niemiecki o imieniu Rani, nie miałem jeszcze pojęcia o odprowadzaniu dusz. Przy okazji jej pogrzebu po prostu siadłem przy miejscu jej pochówku i gorąco jej podziękowałem za 10 lat opieki nad naszą rodziną. Dziękując, poleciłem ją istotom z wyższych wymiarów. I wiesz co się stało? Przybyły po nią 2 piękne anielskie psy. Wspaniała wysoka wibracja wstępowania do wyższych wymiarów. I... poszła.
Później odprowadzałem zwierzęta i ludzi, najczęściej z kręgu osób nam bliskich. Czasami przywoływałem dusze odeszłych członków rodziny, karmiłem je (czasami są po prostu głodne), przytulałem, uczyłem jak mają postępować, a potem otwierałem połączenie z wyższymi światami i pozwalałem im odejść. Odprowadzałem dusze pojedynczo i masowo, tak jak Iwonka. Czasami były to historie zabawne, czasem ciekawe i pouczające, czasem głęboko wzruszające a czasem nawet groźne.
Jak karmić dusze? To stary indiański zwyczaj, znany również szamanom całego świata. Osoby, które są na odosobnieniu i w tym czasie przez wiele dni nie jedzą, są dokarmiane energetycznie przez tych, którzy jedzą w ich imieniu. W rzeczywistości duch bierze tylko woń i smak energetyczny pokarmu. Czasami jest im to potrzebne, zwłaszcza tym, którym po odejściu bardzo brakuje ziemskich doświadczeń. Jeżeli zdecydujecie się na ofiarowanie jakiemuś duchowi posiłku, to lepiej aby był to jakiś duch znajomy i dobry. Z niedobrymi lepiej się aż tak bardzo nie spoufalać. Posiłek powinien być czysty, wegański lub wegetariański, zdecydowanie bez alkocholu. Oczywiście niektóre duchy chętnie by się tego i owego napiły, ale nie po to tu jesteśmy, aby spełniać ich niewłąściwe pragnienia. Niech się duchy uczą czym się powinny w przyszłości odżywiać. To dla nich bardzo ważna lekcja.
Przy odprowadzaniu dusz bardzo przydatne są kryształy. Powinny być to kryształy odpowiednio zaprogramowane. Niedawno miałem ciekawy przypadek. Naszemu współpracownikowi, który robi dla nas projekty techniczne 3D zmarł dziadek. Zdarzyło się to akurat w trakcie pracy nad projektem Merkivy. Podarowałem koledze zaprogramowany ametyst i powiedziałem: wsuń to dziadkowi do trumny lub połóż na grobie. Tak też zrobił. Dwa dni później, kilka godzin po pogrzebie duch dziadka zgłosił się do mnie. Przyszedł jednak z zupełnie innego poziomu, ze znacznie wyższego i bardziej oświeconego niż przeciętny duch osoby, która odeszła. Kryształ wystarczył, żeby przekazać mu informacje. Przy okazji dowiedziałem się od niego, że jest dumny iż jego wnuk uczestniczy w takim wielowymiarowym i wznoszącym świadomość projekcie jak Merkiva...
Odpowiednio zaprogramowane kryształy można kupić na przykład tutaj (link).
Nie wszyscy chcieli odchodzić. Problem polega na tym, że wielu zmarłych nie zdaje sobie sprawy z tego, że ich ciała już dawno nie ma. Żyją zawieszeni pomiędzy wymiarami. Świat w którym są zawieszeni zbudowany jest z ich przekonań i wyobrażeń, których nabrali za życia. W takim stanie zawieszenia poza czasem mogą przebywać przez całe lata lub nawet wieki, dopóki nie trafi się ktoś, kto im pomoże.
Jeden z takich zagubionych pomiędzy wymiarami duchów pochodzących z mojej ziemskiej rodziny uparł się nie odchodzić i czyniła to mimo kilku prób jej odprowadzenia. Śnił mi się regularnie w ciekawych okolicznościach. Otóż po jego odejściu, dom w którym osoba ta mieszkała został sprzedany i przebudowany, mnie zaś duch ten śnił się zawsze w swoim starym domu tak jakby nic tam się nie zmieniło. Spytałem się więc jak to jest, że tu wciąż jest tak samo, skoro dom został sprzedany. Duch odpowiedział mi, że wprawdzie transakcja miała miejsce, ale ON tu został wyznaczony na opiekuna i dlatego nadal tu jest, zatem transakcja sprzedaży nie ma znaczenia (należy dodać, że za życia osoba ta była chorobliwie przywiązana do miejsca swego zamieszkania). Na mocy takiej dość pokrętnej logiki osadzonej w świecie wyobrażeń, duch miał zamiar mieszkać w „swoim” domu nadal, jakby nigdy nic. Cóż było robić, skoro mnie się nie udało członka rodziny przeprowadzić, poprosiłem o pomoc koleżankę, która też się na tym znała.
Najwidoczniej koleżance udało się coś wskurać, ale nie do końca. W następnym śnie szacowny duch przyśnił mi się w zmienionych okolicznościach. Nie myślcie jednak, że odszedł. Gdzie tam! Po prostu przeniósł się...na strych do sąsiadów. Trzeba przyznać, że całkiem się tam nieźle urządził, przychodziła nawet pielęgniarka (też duch??). Sąsiedzi oczywiście o niczym nie mieli pojęcia.
Ponownie nawiązałem z duchem łączność, serdecznie z nim rozmawiałem i starałem się wytłumaczyć jego sytuację. Mówiłem mu, że jego ciało już nie żyje, niedaleko jest cmentarz i grobowiec, cała rodzina była na pogrzebie.
Wiecie co mi odpowiedział? Że to nie prawda. Popełniono pomyłkę. Zamiast niego pochowano kogoś innego, on zaś z tego tytułu zainkasował sporą sumę odszkodowania! Widać w świecie astralnym są nawet jakieś wyobrażeniowe pieniądze.
Cóż było robić, duch był tak uparty, że nic nie skutkowało. Na szczęście wkrótce potem zbudowałem pierwszą Merkabę typu Brama Światów – i chyba rzeczywiście zadziałała ona jak na Brama Światów przystało, gdyż od tego momentu duch ten przestał mi się śnić. Odszedł. Skorzystał z szansy międzywymiarowego przejścia. Porzucił uparte trzymanie się wyobrażeń przeszłości i zaczął nowy rozdział w dalszym duchowym życiu. Pokój z nim.
Mimo dużego doświadczenia nie wszystkie moje kontakty z duchami zakończyły się pomyślnie. Raz próbowałem odprowadzić duszę zabójczyni, okazała się ona jednak tak toksyczna i zepsuta, że musiałem się wycofać. Mało tego, przysłowie mówi „złapał Kozak Tatarzyna, a Tatarzyn za łeb trzyma”. Tak samo było w przypadku owej zabójczyni. Zamiast dać się odprowadzić duch ten przykleił się do mnie i nie mogłem go z siebie zrzucić. Tym razem to ja musiałem poprosić przyjaciół o pomoc, na szczęście skuteczną. Toteż w przypadku odprowadzania dusz proszę o zachowanie ostrożności i nie wchodzenie bez doświadczenia i rozpoznania w strefy o bardzo ciężkich wibracjach. W każdym razie lepiej nie robić tego samodzielnie, bez wsparcia osób przyjaznych i doświadczonych, gdyż są to przeżycia, które nie zawsze dają się samemu udźwignąć.
Jeszcze jedna praktyczna rada dla tych, którzy w pracy przy odprowadzaniu dusz posługują się kryształami. Dobrze zaprogramowane kryształy są niezwykle pomocne, jednak z jednym zastrzeżeniem. Jeżeli pracowaliśmy w miejscu, gdzie odprowadzane były ciężkie i toksyczne energie, kryształy, które mieliśmy w trakcie pracy przy sobie nie należy koniecznie oczyścić! Nie wolno ich bez oczyszczenia wnosić z powrotem do domu, gdyż ślad energetyczny, który zawierają może być dla złośliwych duchów tropem nie do pogardzenia. Stawką jest nie tyle nawet bezpieczeństwo własne, co domowników (ludzi i zwierząt), gdyż duchy te mają to do siebie, że atakują istoty słabsze. Taka lekcję kardynalnego zaniedbania podstawowych zasad BHP musiałem niestety kiedyś boleśnie przerobić. Odradzam!
Zdecydowanie nie należy również pozwalać na to, aby duch miał przez Was coś mówić. Duchy bywają sprytne. Czasami potrafią przedstawiać się nawet jako aniołowie, którzy chcą się przez Was wypowiedzieć. Ostrożnie proszę!!! Ofiary takich pseudochanellingów dzwonią potem do nas z prośbą o ratunek, a przecież nie możemy każdemu pomagać. Jest jedna bardzo dobra zasada, której nauczyłem się podczas wieloletniej praktyki jogi - zawsze należy utrzymywać świadomość. Swoją świadomość - nie cudzą! Nie można pozwalać nieznanym istotom na zbyt bliskie wejście w obręb własnej aury. Pomny tej lekcji wykształciłem poczucie ciągłej świadomości tak silnie, że kiedy kilka lat temu próbowano mnie zahipnotyzować, okazało się to całkowicie niemożliwe.
I ostatnia rada. Odprowadzania dusz nigdy nie powinny się podejmować osoby nadmiernie wrażliwe oraz niestabilne psychicznie i emocjonalnie!
Mimo pewnych oczywistych zagrożeń, które wymagają po prostu przestrzegania podstawowych zasad zdrowego rozsądku, warto jest dusze odprowadzać. To są istoty, które wymagają pomocy, a kto inny może im pomocy udzielić, jeśli nie pracownicy światła, którymi przecież jesteście?
Uwierzcie, że potraficie!
Jest wiosna, wkrótce wielka majówka, później czas urlopów i wakacji. Podróżując po Polsce i po świecie pamiętajcie o tym, że miejsca, które odwiedzacie mogą być zamieszkałe nie tylko przez istoty widzialne. Pamiętajcie o nich i pomóżcie im, jeśli będzie taka potrzeba i jesli czujecie się na siłach. To nie tylko miłosierny uczynek i ulga dla planety. To również przygoda, której bohaterowie filmowi mogą wam tylko pozazdrościć!
Informacje zawarte w tym artykule przeznaczone są dla osób dorosłych i odpowiedzialnych. Wskazówki zostały przedstawione w dobrej wierze do samodzielnego rozsądnego rozważenia. W żadnym wypadku nie należy ich traktować jako reguł lub recept. Portal Fioletowy Płomień nie ponosi odpowiedzialności za ich niewłaściwe użycie oraz za szkody, które to może wywołać.
Wpisz swój e-mail, poinformujemy Cię o nowych artykułach
e-mail: kontakt@merkaba-aktywator.pl tel: +48-604487802
Kontakt telefoniczny w dni powszednie od 9:00 do 19:00. Ze względów technicznych nie odbieramy SMS. Jeżeli nie możemy odebrać telefonu, oddzwaniamy później.